- Czego chcesz? - pytam zaraz po tym, jak ojciec znika w swoim pokoju. Nie mogę uwierzyć, że miała tupet tu przyjść.
Uśmiecha się do mnie z udawaną słodyczą i wygodniej rozsiada się na krześle.
- Porozmawiać o Leonie. - No jasne, czemu ja na to nie wpadłam? Nie mam jednak pojęcia, czego ona ode mnie oczekuje. Nie kontaktuję się z nim od roku i nie mam zamiaru robić tego w najbliższym czasie, więc jej wizyta zdecydowanie jest zbędna. - Nie zaproponujesz mi nic do picia?
- Nie, bo zaraz wychodzisz.
Nie wiedziałam, że potrafię być taka chamska, naprawdę. Przy tej jędzy jestem nawet bardziej wredna niż zwykle. Nie powinno tak być, bo przecież nic mi nie zrobiła. Wyszła tylko za mężczyznę, na którym mi zależało. Ale to ja z nim zerwałam. Może przynajmniej ma na niego dobry wpływ...
- Zawsze tak traktujesz gości? - pyta, a fałszywy uśmieszek nie schodzi jej z twarzy. - Wiesz, Leon opisywał cię zupełnie inaczej. Ale co on mógł o tobie wiedzieć? Przecież byłaś mu potrzebna tylko do łóżka...
Przysięgam, że gdyby nie to, iż nie jesteśmy w tym domu same, rzuciłabym się na nią. Z drugiej strony - ma rację. Byłam tylko głupią asystentką, którą wykorzystał, żeby okłamać rodziców, a w dodatku mógł się nacieszyć seksem - nic więcej. Nie mogę uwierzyć, że musiała tu przyjść jego żona, żebym to zrozumiała.
- Mów, co chcesz i wyjdź - syczę, nie patrząc na nią. Ma stuprocentową rację i to tak cholernie boli. Tym bardziej, że mówi mi to właśnie ona. - Chcę ci powiedzieć, żebyś raz na zawsze odczepiła się od Leona. - Już mam coś powiedzieć, kiedy uniemożliwia mi to mówiąc dalej. - Spodziewamy się dziecka i on naprawdę nie będzie tracił na ciebie czasu. - Mówi dalej, ale w mojej głowie pobrzmiewają tylko słowa: Spodziewamy się dziecka. Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego po roku to nadal tak boli? Dlaczego nie mogę o nim zapomnieć tak, jak on o mnie? Co ja takiego zrobiłam? Chcę tylko zaopiekować się moją rodziną - czy to tak wiele? Zanim wracam do słuchania jej, ona kończy swoją wypowiedź i uśmiecha się szerzej.
- To tyle, powodzenia w pracy, kelnereczko - rzuca i wychodzi. Kiedy tata ponownie pojawia się w kuchni, wymijam go i zamykam się w swoim pokoju.
Po kilku godzinach, idę na spacer z Megan, Zabieram ją do sklepu z ciuchami i kupuję nowa sukienkę, następnie idziemy do parku, jedząc lody. Próbuję się przy niej odstresować, zapomnieć o wizycie Bianci i tym, co mi powiedziała. Niestety nie jest to takie łatwe, wciąż skutecznie oboje zajmują moje myśli.
Siedzę w parku i obserwuje siostrę, gdy ona spaceruje po nim z jakąś koleżanką ze szkoły. Nagle widzę Federico. Jest niedaleko, a strach, że może mnie jakimś cudem poznać, powoduje, że zakładam na oczy okulary przeciwsłoneczne.
Dyskretnie go obserwuję i zauważam, że nie jest sam - obok niego idzie Leon. Wzdycham i już mam w planach szybko zgarnąć Megan i wracać biegiem do domu, kiedy moja siostra wpada na Verdasa. Wznoszę oczy do góry. Dlaczego, Megan?, pytam w myślach. Dlaczego?!
Po chwili rozmowy Megan - ta mała, śmierdząca zdrajczyni - wskazuje na mnie ręką. Od razu odwracam wzrok i udaję, że ich nie zauważyłam. Niestety to nie powstrzymuje szatyna i kieruje się w moją stronę. Natomiast Fede i moja siostra kierują się w swoje strony. Pieprzeni zdrajcy.
Leon siada obok na ławce, ale nic nie mówi. Udawanie, że go nie widzę nie wchodzi już w grę, ale zawsze mogę go ignorować. Nie chcę z nim rozmawiać. Wystarczy mi już nasza pogawędka pod restauracją. Wiem, że nie powinnam być na niego zła i się obrażać - w końcu jeszcze parę miesięcy temu, po moim odejściu, miałam nadzieję, że kogoś sobie znajdzie. Co prawda nie myślałam o tej blond suce, ale to jego wybór.
- Ostatnio uciekłaś - odzywa się w końcu. - Ciągle uciekasz, nie nudzi ci się to już?
- Uciekłam, bo musiałam wracać do pracy - wyjaśniam, nie patrząc na niego i jednocześnie ignorując jego uwagę. Czy ja naprawdę ciągle uciekam? Uciekłam, jak pojawił się Diego, jak Leon chciał ze mną porozmawiać i jeszcze przed chwilą też chciałam uciec.
Pogrążam się w myślach o moich ucieczkach. Nie raz rozważałam przeprowadzkę do innego miasta, szukałam pracy, jak najdalej od jego biura... Ja naprawdę wciąż uciekam! Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tłumaczyłam to sobie Leonem, Diego, ale to wciąż była ucieczka.
- Chodź ze mną na kawę.
Już zaczynam analizować jego propozycję, sporządzać w głowie listę za i przeciw, kiedy przypominam sobie o porannej wizycie j e g o ż o n y. W głowie przywołuję jej słowa o mnie, o ciąży, o Leonie. I widząc go teraz, zapraszającego mnie na kawę, mam ochotę walnąć go w twarz
- Nie mam czasu - odpowiadam w końcu. - I myślę, że ty chyba też.
Spogląda na mnie zdezorientowany. Nie ma nawet odwagi mi o tym powiedzieć. No tak, przecież - jak twierdzi jego żona - byłam mu potrzebna tylko do łóżka. Czemu miałby się tłumaczyć głupiej kochance sprzed roku?
Wstaję i przywołuję ręką Megan.
- Zapomniałam ci pogratulować. - Odwracam się jeszcze do Verdasa. - Mam nadzieję, że teraz wasza już prawie kompletna rodzina będzie szczęśliwa.
* * *
Mamy 17. Wiem, że jest krótka i kiepskie wykonanie itd. Ale dłuższej nie jestem w stanie napisać, więc sorry. Nie byłabym w stanie napisać w ogóle rozdziału, gdyby nie Nath. I teraz ogłaszam, że moje jest tylko wykonanie, a pomysł jest jej, więc nie mnie należą się pozytywne opinie za ten rozdział :).
Jeśli chodzi o prolog, który wcześniej tu dodawałam - na razie jest to opowiadanie, ale ono zmierza już powoli do końca. Nie chcę po prostu, żeby rozdziały były znowu krótkie, kiepskiej jakości, a pomysł na nie nawet nie wychodził ode mnie, bo nie jestem w stanie już nic wymyślić. To nie jest kiepski miesiąc - jak napisał... ktoś pod prologiem - bo to się już ciągnie od dłuższego czasu. Cóż, więc skończę to opowiadanie, a kolejne zacznę po dodaniu epilogu :). Mam nadzieję, że nie stracę przez to 3/4 czytelników i zrozumiecie moją decyzję :>
Mam nadzieje, że rozdział się Wam spodobał :).
Nicol <3
PS.
Czytał ktoś książkę pt.: "The longest ride"? Polecicie, czy niepotrzebnie wydałam moje ostatnie pieniądze? :/ :D