29.11.14

Pierwsza w historii tego bloga notka informacyjna :O

Każdy wiedział, że ta chwila wkrótce nadejdzie...

1# Rozdział... Nie pojawi się on w ten weekend, ani w następny, ale BYĆ może za dwa tygodnie (?). Powód? Brak weny, chęci i w ogóle. Chciałam przysiąść nad nim wczoraj, w szkole już sobie układałam, co napisać, kiedy niespodziewanie... ten dzień okazał się najbardziej pechowym dniem mojego życia. Takim oto sposobem mój telefon wygląda jak wygląda (zdj obok ;(), mam
nieprzygotowanie z RELIGII, pojadę na "Kosogłosa"DOPIERO 9.12, moje oceny z biologii się nie poprawiły, a wręcz przeciwnie (bardzo przeciwnie ;/), a rozdziału nie ma, bo kiedy wczoraj, po paru godzinach wycia, z bolącą głową i opuchniętymi oczami (oraz złamanym serduszkiem - miłość mojego życia [*]) jeszcze raz przeanalizowałam rozdział, stwierdziłam, że lepiej nie - PRZEPRASZAM :/

2# Zapraszam WSZYSTKICH (bez względu na to, czy wcześniej czytaliście CEEA, czy nie) na nowo odblokowanego bloga z długim skrótem :) Mam nadzieję, że wejdą też Ci, którzy pierwszy raz stykają się z tym blogiem :> [KLIK]

3# Proponuję OS'a (również 1 na tym blogu) i mam w sumie nawet pomysł, ale musiałabym go trochę bardziej przemyśleć i nie wiem, czy w ogóle ktoś by chciał go przeczytać... No... Więc... Ten... Napiszcie w komentarzu :D

Kto przeczytał niech napisze w komentarzu (Nie! To nie będzie ostatnio obejrzany film, pff, to nie miejsce do chwalenia się obejrzeniem "Kosogłosa" :X) nazwę ulubionego zespołu/wykonawcy muzycznego czy coś tam :D

PS
Zgadnijcie, kto dostanie koszulkę z OneRepublic, o która błagał miesiąc :D Kocham pocieszające koszulki <3


22.11.14

Rozdział 14: Powinnaś o tym wiedzieć

Rozdział dedykuję fanom Górala, łączmy się w bólu i przeżyjmy tę potworną stratę razem. :(

Kiedy wchodzę do kawiarni, Diego już tam siedzi. Pisze coś w telefonie, popijając kawą. Jeszcze raz głośno wzdycham i staram się iść pewnym krokiem w stronę jego stolika. Kiedy zajmuję miejsce naprzeciwko, podnosi na mnie wzrok, ale nic nie mówi. Po chwili wraca do swojej komórki.
Po krótkiej chwili chowa ją i przenosi wzrok z powrotem na moją osobę.
- Po co chciałaś się spotkać? - pyta.
- Wiesz, po co - odpowiadam. Wzdycham. - Cieszę się, że jeszcze nie wyjechałeś.
- Niespodziewanie zadzwonił mój nowy szef z informacją, że dostałem pracę i zaczynam jutro.
Patrzę na niego. Sama nie wiem, czy to, że Diego będzie teraz na miejscu to dobra wiadomość, czy zła. Z jednej strony jest większa szansa na to, że porozmawia z rodzicami Leona. Choć nadal istnieje możliwość zadzwonienia do nich. Z drugiej - po prostu zostaje. Przysięgam, że mimo tego, iż znam go tak krótko, jego obecność mi przeszkadza.
Nabieram głośno powietrze.
- Mieszkasz u Leona?
- Powinnaś o tym wiedzieć - mówi z wrednym uśmiechem. - Myślałem, że takie wspólne udawanie pary zbliża do siebie ludzi.
Mrużę oczy. Nie mogę uwierzyć w to, jaki naprawdę jest. Widząc go z szatynem, myślałam, że są naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Miałam go za kogoś, przy kim Verdas nie musi nikogo innego udawać. Tymczasem on to zwykły cham.
- Dobrze wiesz, że się pokłóciliśmy, więc wystarczyło mi powiedzieć, że to nie mój interes.
Rozsiada się wygodniej na swoim krześle i uśmiecha się.
- To nie twój interes - powtarza moje słowa, szczerząc się. - Jeśli przyszłaś rozmawiać o nim, to tracisz czas. Nie obchodzą mnie wasze sprawy i ten wasz chory "związek".
Ponownie wpatruję się w jego twarz, mając nadzieję, że coś z niej wyczytam. To niedorzeczne - parę dni temu, gdyby nie Leon, pewnie by się na mnie rzucił, a teraz zachowuje się, jakbym nie wiem, co mu zrobiła.
- Pracujecie razem, załatw to z nim.
- Leon ma wolne.
Wzrusza ramionami, a do mnie dociera, że dobrze to wiedział. Musi mieć więc jakiś kontakt z szatynem.
- Przyszłam cię prosić, żebyś nic nie mówił jego rodzicom.
Prycha.
Kręcę głową, po czym wstaję i zdenerwowana opuszczam lokal.


* * *


Do mojego pokoju wchodzi Megan, Dziewczyna siada obok mnie na łóżku i opiera głowę o moje ramię. Uśmiecham się do niej lekko i zamykam książkę, którą próbowałam czytać. Niestety wszystko na nic. Moje myśli wciąż krążą wokół Leona i jego komórki, której nie odbiera. Zastanawiam się, czy tylko mnie tak zlewa, czy wszystkich, którzy próbują się z nim skontaktować. 
Od naszego ostatniego spotkania minęły już 3 dni. Verdas od tego czasu nie przyszedł do firmy, nie odbiera telefonów, a kiedy byłam u niego w mieszkaniu, pocałowałam klamkę. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje, a najgorsza jest świadomość, że Diego wie. Ten człowiek jest jeszcze bardziej irytujący niż Leon kiedyś. Po spotkaniu w kawiarni, zadzwoniłam do niego, aby spytać, co mam zrobić, żeby o niczym nie mówił rodzicom szatyna - minęło parę godzin, a on nadal mi nie odpowiedział.
- Co tam? - pytam siostrę.
- Nie uwierzysz, co dzisiaj... - przerywa na dźwięk mojego telefonu. 
Niechętnie wstaję i odbieram.
- Halo?
- Przyjdź za pół godziny do knajpy obok mieszkania Leona - rzuca znajomy głos Diego i się rozłącza.
Biorę szybko torebkę i zakładam czarną, rozpinaną bluzę z kapturem. Następnie wciągam bordowe converse'y i już mam wychodzić, kiedy zatrzymuje mnie głos Megan.
- Gdzie idziesz? - pyta smutno. Widzę po jej twarzy, że jest rozczarowana. Od czasu tego całego wyjazdu do rodziców Verdasa, spędzamy ze sobą bardzo mało czasu. Okazuje się, że nie jestem w stanie pogodzić pracy, związku - o ile można to tak nazwać - i rodziny.
- Za niedługo wrócę, to nie potrwa długo.
Odwracam się do drzwi.
- Idziesz się spotkać z tym swoim szefem? - znowu mnie zatrzymuje. Najwyraźniej nie jest zbyt zadowolona moją relacją z szatynem. W sumie na jej miejscu też bym nie była. Kiedyś każdą wolną chwilę spędzałam z nią i ojcem, teraz najzwyczajniej w świecie nie mam tych wolnych chwil.
- Jak wrócę, pogadamy - rzucam i jak najszybciej wychodzę, aby nie stracić więcej czasu.
Po drodze obiecuję sobie, że postaram się spędzić z siostrą więcej czasu. Jeszcze niedawno byłam na bieżąco z wszystkimi wydarzeniami z jej życia, aktualnie - nie wiem nawet, jakie są jej oceny.
Idę pieszo, ponieważ o tej godzinie żaden autobus już nie jeździ. Kiedy wchodzę do małej knajpki, od razu rzuca mi się w oczy Diego. Siedzi przy barze, pijąc drinka. bez wahania siadam obok.
- Napijesz się czegoś? - proponuje. Już wiem, jak będzie wyglądała reszta naszego spotkania. Zadziwiające jest, że w tak krótkim czasie, potrafię go tak dobrze poznać. Niestety wolałam swoje pierwsze wrażenie.
- Przejdź do rzeczy. Nie mam czasu na pogawędki.
Uśmiecha się pod nosem. Nie wiedziałam, że ktoś jest w stanie, aż tak mnie irytować - myliłam się. Diego jest po prostu mistrzem tej dziedziny. Zastanawiam się, czy przy Verdasie też się tak zachowuje. Być może szatyn od dziecka przyjaźnił się z nędzną maską Domingueza.
- Pytałaś, co możesz zrobić, żeby rodzice Leona nie poznali waszej tajemnicy.
Kiwam głową.
- Zerwiesz z Leonem, a ja zapomnę o tym, co słyszałem.


* * *

Jeju, znowu krótki i kiepski ;-; PRZEPRASZAM. Nawet Leosia nie ma :O Mi naprawdę ostatnio strasznie ciężko pisze się rozdziały tutaj i podejrzewam, że to wina tego, iż mój początkowy plan... Brak słów. Leonetta nie miała być razem przed końcem opowiadania, Diego miał być zupełnie kimś innym i wgl :///
Nawiązując do dedykacji. Nie wiem, jak Wy, ale ja z "Violetty" przerzuciłam się na "Top model" i... AKTUALNIE RYCZĘ OD PONIEDZIAŁKU. Jak mój faworyt od castingów mógł odpaść ;(( Tak, wspaniałe miejsce do rozmawiania o tym programie, ale TRUDNO, PRZEŻYJECIE :D Jeśli są tu fani Baryzy... przepraszam, ale CZEMU GÓRAL A NIE BARYZA?!?!?!?!?!?! 
Tak btw Tyszka mówił Góralowi, że nie umie być mężczyzną, a sam siedział w spodniach w jakieś kwieciste wzory :X
Nie, no za dużo kawy przepraszam :( Na koniec tej bezsensownej notki oznajmiam, że JA WIERZĘ W MEGO GÓRALA I KIBICUJĘ JEGO KARIERZE, ZWIĄZKU Z OLGĄ I WGL... ;// :(

14.11.14

Rozdział 13: Co robisz wieczorem?

Tą beznadzieję dedykuję Śmierci :**, przepraszam :/

Po przyjściu do firmy nie potrafię usiedzieć w miejscu. Całą noc spędziłam na rozmyślaniu, czy powiedzieć Leonowi o wczorajszym zachowaniu Diego. Z jednej strony to niezbyt go zadowoliło, ale z drugiej... To jego kumpel i mimo, iż - chyba - nie jesteśmy razem, powinien wiedzieć. Kumple nie odbijają sobie narzeczonych.
    Sprawy nie ułatwia fakt, że nie wiem, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy. Nie potrafię określić, czy łączy nas tylko praca, czy może całując go wczoraj sprawiłam, że między nami jest coś więcej. Najchętniej pobiegłabym do jego gabinetu, wszystko powiedziała, a potem jeszcze spytała, co jest między nami. Niestety akurat teraz musi mieć spotkanie.
    Po ponad godzinie z sali konferencyjnej wyłoniło się dwóch mężczyzn oraz Leon. Odprowadził ich do wind i z powrotem skierował się do swojego gabinetu.
    - Leon - zatrzymałam go, tuż przed wejściem do środka. Spojrzał na mnie. - Masz chwilę, żeby... porozmawiać?
    Zamiast odpowiedzieć, otwiera szerzej drzwi, pokazując tym samym, że zaprasza mnie do środka. Wstaję ze swojego krzesła i - nie spoglądając na niego - wchodzę do jego gabinetu. Siadam na kanapie i patrzę na swoje dłonie. Po chwili on zajmuje miejsce obok.
    - Długo znasz się z Diego?
    - Pytałaś już o to - mówi zdezorientowany. - Coś z nim nie tak?
    - Nie, tak, znaczy nie... - jąkam się. - Musi być dobrym kumplem...
    Podnosi pytająco brwi. Nie mam pojęcia, jak zacząć, kontynuować i zakończyć. Nie mam kompletnego pomysłu na nic. W życiu nie byłam w takiej sytuacji. Chcę już otworzyć usta, pożegnać się i wyjść, kiedy czuję jego rękę na nodze.
     - Co jest?
     Zamiast odpowiedzieć, kładę rękę na jego policzku i delikatnie go całuję. Oddaje pocałunek, po czym gładzi palcem moje knykcie. Po chwili się odrywa.
     - Co powiesz na wspólny lunch? - proponuje.
     Uśmiecham się, po czym przytakuję.


* * *


     Wychodząc z biura, mam nadzieję, że nie spotkam po drodze Fede bądź Lu. Niestety tuż przed wejściem do windy dostrzegam jej blond włosy i zaraz po chwili widzę, jak wpatruje się we mnie i moje palce splecione z palcami szefa. Unikam jej wzroku i jak najszybciej wchodzę do windy.
     Jedziemy do małej restauracji, gdzie zamawiamy jakieś szybkie dania. Siedzimy naprzeciwko siebie przy małym, dwuosobowym stoliku. W pewnym momencie Verdas splata nasze palce na stole. Uśmiecham się do niego.
     - Myślałeś o rodzicach? - pytam. - Mam nadzieję, że odrzuciłeś już pomysł o zerwaniu kontaktów...
     - Całkowicie nie zrezygnowałem, ale póki co staram się wymyślić, co innego.
     - Dobre i to.
     Po niedługim czasie, kelner przynosi nam swój lunch. Jemy w bardzo przyjemnej atmosferze, co wydaje mi się dziwne biorąc pod uwagę to, że właśnie spędzam czas ze swoim szefem. W ciągu tych 2 tygodni, niewiarygodnie zmienił się w moich oczach z bezdusznego szefa w naprawdę wspaniałego faceta.
     - Co robisz wieczorem?


* * *


     Po powrocie do biura, staram się unikać Ludmiły. Niestety nie udaje mi się to - gdy tylko siadam przy biurku, ona pojawia się znikąd i mierzy mnie tym swoim wzrokiem. Siada na biurku i zakłada ręce na piersi. Wzdycha głośno.
     Odwracam wzrok i zajmuję się swoją pracą, starając się ignorować ją.
     - Nie masz mi może nic do powiedzenia?
     W jej głosie słyszę tyle różnych emocji, że aż trudno je wymienić. Przede wszystkim jest jednocześnie zła - zapewne za związek z Verdasem - oraz rozczarowana za to, że jej nic nie powiedziałam. Swoją drogą sama nie wiem, kiedy do mnie to dotarło. Jak miałam jej o tym powiedzieć, skoro sama wiem o tym od jakiś 30 minut?
     Wzdycham głośno i podnoszę wzrok.
     - Lu, naprawdę nie chcę słuchać teraz o tym, jaki to Leon jest zły, podły...
     - Serio jesteś taka ślepa czy udajesz? Violetta, on codziennie sypia z inną!
     - Nie znasz go - odpowiadam. - Muszę wrócić do pracy.
     Patrzy na mnie i wiem, że próbuje odgadnąć coś z mojej twarzy. Skutecznie jej to umożliwiam, zachowując niewzruszony wyraz. Mam nadzieję, że nie zobaczy mojego zawahania. Dobrze wiem, że Verdas jeszcze niedawno sypiał codziennie z inną kobietą. Sama zdążyłam to przeanalizować już miliard razy od naszego wczorajszego pocałunku.
     - Pracuj - mówi i wstaje. - Jeszcze twój chłopak cię zwolni i znajdzie sobie nową asystentkę, którą będzie pieprzyć po kątach.
     Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, odchodzi.
     Od zawsze wiedziałam, że nie pala do niego sympatią, ale nie spodziewałam się od niej aż takich ostrych słów. Nie zna go, powtarzam w myślach. Zna tylko i wyłącznie maskę.


* * *


     Wieczór spędziłam z Leonem w jego mieszkaniu. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widziałam to miejsce i muszę stwierdzić, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. W moich wyobrażeniach była to willa z obsługą. Tymczasem jest to apartament, który jest pięknie urządzony i bardzo zadbany. Co najważniejsze - przez szatyna, a nie gosposię.
     Po zjedzeniu pizzy, siadamy na kanapie, oglądając jakiś film. Verdas obejmujeł mnie ramieniem, podczas gdy ja wtulam się w jego klatkę piersiową.
     - Leon - zaczynam niepewnie. - Myślałeś może o tym, żeby nie mówić swoim rodzicom o tym, że udawaliśmy?
     Spogląda na mnie i już chce, coś powiedzieć. Niestety nie jest mu to dane.
     - Jak to udawaliście?


* * *

13 nadzwyczaj pechowa. Jezu, nie wiecie nawet jak trudno mi się pisało ten "rozdział". Po pierwszym wątku zaczęłam się zastanawiać, czy nie napisać notki o zawieszeniu ;-; Ja wiem, że rozdział jest beznadziejny, krótki i w ogóle, ale na lepszy w tej chwili mnie nie stać. I od Was już zależy czy chcecie rozdział dodany szybko, ale beznadziejnej jakości, czy poczekacie na niego, a on będzie lszpy ;)
Co do CEEA IWOLOIWLWY ( Jezu, co ja za tytuł wymyśliłam ;|) - blog jest zablokowany i nikogo do niego nie zaproszę. Aktualnie zrobiłam już wszystko, co miałam i czekam w sumie tylko na szablon, a tymczasem piszę sobie rozdziały na zapas, więc spokojnie - nie jest zablokowany na zawsze.
Mam nadzieję, że następny będzie lepszy.

Nicole <3

7.11.14

Rozdział 12: Przyjaciel?

Rozdział dedykowany Miśkowi :*...i wszystkim Pandom <33333333

Również staję i patrzę na niego. Od razu mam w głowie to, co stało się popołudniu na jego biurku. Widząc go, kiedy tak wygląda, mam pewność, że zrobiłabym to ponownie. Najgorsze jest to, że nie potrafię nawet samej siebie oszukać. Nie potrafię powiedzieć do swojego odbicia w lustrze: Nie żałuję, że Ludmiła nam przerwała. Jest wprost przeciwnie - cholernie żałuję. Z chęcią bym ją za to udusiła, ale wtedy byłabym nikim w oczach Ferro. Uważałaby mnie za zwykłą dziwkę, która dała się przelecieć Verdasowi.
     Biorę głęboki wdech, po czym podchodzę bliżej i staję naprzeciwko Verdasa. Z początku nie wiem, jak mam go przywitać, ale na szczęście - albo nieszczęście - robi to za mnie, całując mój policzek. Następnie bez słowa otwiera drzwi od strony pasażera. Wsiadam i zapinam pasy, tymczasem szatyn siada na swoim miejscu i odpala silnik.
     Przez pierwszą połowę jazdy, nie odzywamy się do siebie. Oboje czujemy się niezręcznie w swoim towarzystwie. Leon skupia się na drodze, a ja na widoku za oknem. Kiedy jednak jazda okazuje się dość długa, nie mogę już wytrzymać i postanawiam coś powiedzieć.
     - Długo znasz Diego? - pytam.
     - Był moim kumplem praktycznie od zawsze.
     - Mówiłeś mu o mnie?
     - Ja nie. Moja matka.
     Ponownie parzę przed siebie i uśmiecham się pod nosem. Melisa jest wspaniałą osobą i świadomość, że ona ma mnie za taką również, jest naprawdę miła. W końcu musi uważać mnie za kogoś lepszego niż zwykłą, chwilową dziewczynę jej syna, skoro mówi o mnie jego kumplom. Jedyne, czego żałuję to to, że tak szybko wyjechaliśmy i nie spędzę z nią więcej czasu. Kto wie? Może już nie zobaczę ani jej, ani Lary.
     Wygodniej się rozsiadam i staram wyluzować, ale okazuje się, że nie jest to takie proste. Cały czas kątem oka spoglądam na Verdasa i nie mogę się przed tym powstrzymać. Chciałabym porozmawiać o incydencie na jego biurku, nie jestem jednak w stanie. Nie potrafię od tak zacząć rozmawiać o czymś takim, jak prawie seks na biurku mojego szefa. Z drugiej strony nie mogę zapomnieć o tym. Nie chcę zachowywać się przy nim jeszcze gorzej niż przed wyjazdem do jego rodziców. Tym bardziej w chwili, w której musimy iść na kolację z jego najlepszym kumplem i udawać parę.
     - Zastanawiałeś się już... co powiesz rodzicom?
     Po zadaniu pytania, czekam chwilę aż odpowie. Kiedy jednak odpowiedzi nie dostaję, z powrotem odwracam się w stronę okna.
     - Nie - odpowiada w końcu. - Myślę, że... Po prostu ograniczę nasze kontakty i... może wszyscy zdążą zapomnieć.
     Ponownie na niego spoglądam.
     - Nie chcesz tego - mówię i to nie jest pytanie.
     - Nie zrozumiesz tego. - Wzdycha, kiedy widzi przed sobą niemały korek. - Ojciec tolerował jedną dziewczynę, z którą byłem. Swoją drogą była zdziwiona, że taka dziewczyna się mną w ogóle zainteresowała.
     Zasycha mi w ustach. Wiedziałam, że szatyn bardzo starał się zaimponować swojemu ojcu, ale nie przypuszczałam, że ten ocenia go aż tak nisko. Myślałam, że to Leon się do niego porównywał i stąd te odczucia.
     - Kiedy dowie się, że z kolejną dziewczyną mi nie wyszło, tylko się w tym utwierdzi.
     - Chodziło o Biancę? - Zadając to pytanie miałam nadzieję, że się mylę. Niestety jego potwierdzenie kiwnięciem głową nie mogło być dwuznaczne. - Larę też tak traktuje?
     Zanim mi odpowiada, wyjeżdża z korku.
     - Nie. Lara go nie interesuje, jej wychowaniem bardziej zajmuje się matka.
     Dalsza część jazdy przebiega w ciszy. Kiedy w końcu dojeżdżamy pod restauracje, żadne z nas nie rusza się z miejsca. Wzdycham cicho.
     - Leon?
     Kiedy odwraca twarz w moją stronę, przybliżam się i namiętnie go całuję, obejmując jego twarz dłońmi. Odrywam się, ale on ponownie mnie całuje.


* * *


     Diego okazuje się naprawdę miły. Bardzo przypomina mi Leon w stosunku do swojej matki lub Lary. Swoją drogą Verdas jest przy nim bardzo wyluzowany. Od razu widać, że nie znają się od wczoraj. Szatyn nie zachowuje się tak nawet przy Federico.
     Mi również Diego przypadł do gustu. Oboje dokonują wszelkich starań, żebym nie czuła się wykluczona z rozmowy. Zauważyłam też, że nie musimy udawać narzeczonych. Przy rozmowie z brunetem nie ma takiej potrzeby. W pewnym momencie szatyn jednak kładzie rękę na moim kolanie i gładzie je kciukiem. Patrzę na niego, po czym się uśmiecham i kładę swoją dłoń na jego.
     Nagle zadzwonił telefon Verdasa. Przeprosił nas i odszedł od stołu.
     - Jak z twoim ojcem? - pyta Diego. Przez chwilę zastanawiam się, skąd wie, aż dociera do mnie, że sama mu to przecież powiedziałam.
     - Dobrze. Okazało się, że to nic  poważnego i tylko spanikowałam. - Uśmiechnęłam się lekko speszona tym, jak się wtedy przestraszyłam, i co okazało się po powrocie do Buenos Aires.
     - Cieszę się, że nic mu nie jest - odpowiada. - Melisa jest tobą zachwycona, teraz widzę dlaczego...
     - Bez przesady.
     Nagle poczułam na nagim kolanie jego rękę. Czuję się nieswojo, tym bardziej, że specjalnie się przysunął. Wcześniej siedział naprzeciwko, a teraz tuż obok. Przełykam głośno ślinę i patrzę na niego.
     - Jesteś piękna, mądra i pracowita.
     Już chcę odepchnąć jego rękę, kiedy obok siada Leon. Brunet błyskawicznie zabiera dłoń i się odsuwa. Szatyn nawet nie zdąża czegokolwiek zauważyć. Gdy tylko kładzie rękę na stole, splatam nasze palce razem i spoglądam na Diego. Podnosi brwi, a ja widząc ten gest mam niezwykłą ochotę pokazać mu, z kim tu przyszłam. Ulegam więc tej pokusie. Wyciągam drugą rękę i kładę ją na policzku Verdasa. Obracam jego twarz i całuję, patrząc kątem oka na bruneta.


* * *


     - Wszystko w porządku? - pyta Leon, gdy mnie odwozi. - Nie odezwałaś się odkąd wróciłem na kolację.
     Spoglądam na niego i zastanawiam się, czy mu powiedzieć. Nie spodziewałam się po Diego takiego zachowania i myślę, że Verdas tym bardziej. Nie mam serca powiedzieć mu o tym, że jego najlepszy kumpel próbował poderwać jego "narzeczoną".
     - Tak... wszystko dobrze.
     - Na pewno?
     Widząc, że szatyn staje na czerwonym świetle przysuwam się i szybko całuję go w usta.
     - Po prostu jestem zmęczona.
     Lekko się uśmiecha i ponownie złącza nasze usta.


* * *

I jest rozdział. Taki on nijaki, ale no... ten... no... NA LEPSZY MNIE NI STAĆ :X Ogl bardzo przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, ale nie miałam po prostu weny, ochoty i czasu, sorry. 
Tyle :*
Zapraszam do komentowania :D
Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X