Tą beznadzieję dedykuję Śmierci :**, przepraszam :/
Po przyjściu do firmy nie potrafię usiedzieć w miejscu. Całą noc spędziłam na rozmyślaniu, czy powiedzieć Leonowi o wczorajszym zachowaniu Diego. Z jednej strony to niezbyt go zadowoliło, ale z drugiej... To jego kumpel i mimo, iż - chyba - nie jesteśmy razem, powinien wiedzieć. Kumple nie odbijają sobie narzeczonych.
Sprawy nie ułatwia fakt, że nie wiem, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy. Nie potrafię określić, czy łączy nas tylko praca, czy może całując go wczoraj sprawiłam, że między nami jest coś więcej. Najchętniej pobiegłabym do jego gabinetu, wszystko powiedziała, a potem jeszcze spytała, co jest między nami. Niestety akurat teraz musi mieć spotkanie.
Po ponad godzinie z sali konferencyjnej wyłoniło się dwóch mężczyzn oraz Leon. Odprowadził ich do wind i z powrotem skierował się do swojego gabinetu.
- Leon - zatrzymałam go, tuż przed wejściem do środka. Spojrzał na mnie. - Masz chwilę, żeby... porozmawiać?
Zamiast odpowiedzieć, otwiera szerzej drzwi, pokazując tym samym, że zaprasza mnie do środka. Wstaję ze swojego krzesła i - nie spoglądając na niego - wchodzę do jego gabinetu. Siadam na kanapie i patrzę na swoje dłonie. Po chwili on zajmuje miejsce obok.
- Długo znasz się z Diego?
- Pytałaś już o to - mówi zdezorientowany. - Coś z nim nie tak?
- Nie, tak, znaczy nie... - jąkam się. - Musi być dobrym kumplem...
Podnosi pytająco brwi. Nie mam pojęcia, jak zacząć, kontynuować i zakończyć. Nie mam kompletnego pomysłu na nic. W życiu nie byłam w takiej sytuacji. Chcę już otworzyć usta, pożegnać się i wyjść, kiedy czuję jego rękę na nodze.
- Co jest?
Zamiast odpowiedzieć, kładę rękę na jego policzku i delikatnie go całuję. Oddaje pocałunek, po czym gładzi palcem moje knykcie. Po chwili się odrywa.
- Co powiesz na wspólny lunch? - proponuje.
Uśmiecham się, po czym przytakuję.
* * *
Wychodząc z biura, mam nadzieję, że nie spotkam po drodze Fede bądź Lu. Niestety tuż przed wejściem do windy dostrzegam jej blond włosy i zaraz po chwili widzę, jak wpatruje się we mnie i moje palce splecione z palcami szefa. Unikam jej wzroku i jak najszybciej wchodzę do windy.
Jedziemy do małej restauracji, gdzie zamawiamy jakieś szybkie dania. Siedzimy naprzeciwko siebie przy małym, dwuosobowym stoliku. W pewnym momencie Verdas splata nasze palce na stole. Uśmiecham się do niego.
- Myślałeś o rodzicach? - pytam. - Mam nadzieję, że odrzuciłeś już pomysł o zerwaniu kontaktów...
- Całkowicie nie zrezygnowałem, ale póki co staram się wymyślić, co innego.
- Dobre i to.
Po niedługim czasie, kelner przynosi nam swój lunch. Jemy w bardzo przyjemnej atmosferze, co wydaje mi się dziwne biorąc pod uwagę to, że właśnie spędzam czas ze swoim szefem. W ciągu tych 2 tygodni, niewiarygodnie zmienił się w moich oczach z bezdusznego szefa w naprawdę wspaniałego faceta.
- Co robisz wieczorem?
* * *
Po powrocie do biura, staram się unikać Ludmiły. Niestety nie udaje mi się to - gdy tylko siadam przy biurku, ona pojawia się znikąd i mierzy mnie tym swoim wzrokiem. Siada na biurku i zakłada ręce na piersi. Wzdycha głośno.
Odwracam wzrok i zajmuję się swoją pracą, starając się ignorować ją.
- Nie masz mi może nic do powiedzenia?
W jej głosie słyszę tyle różnych emocji, że aż trudno je wymienić. Przede wszystkim jest jednocześnie zła - zapewne za związek z Verdasem - oraz rozczarowana za to, że jej nic nie powiedziałam. Swoją drogą sama nie wiem, kiedy do mnie to dotarło. Jak miałam jej o tym powiedzieć, skoro sama wiem o tym od jakiś 30 minut?
Wzdycham głośno i podnoszę wzrok.
- Lu, naprawdę nie chcę słuchać teraz o tym, jaki to Leon jest zły, podły...
- Serio jesteś taka ślepa czy udajesz? Violetta, on codziennie sypia z inną!
- Nie znasz go - odpowiadam. - Muszę wrócić do pracy.
Patrzy na mnie i wiem, że próbuje odgadnąć coś z mojej twarzy. Skutecznie jej to umożliwiam, zachowując niewzruszony wyraz. Mam nadzieję, że nie zobaczy mojego zawahania. Dobrze wiem, że Verdas jeszcze niedawno sypiał codziennie z inną kobietą. Sama zdążyłam to przeanalizować już miliard razy od naszego wczorajszego pocałunku.
- Pracuj - mówi i wstaje. - Jeszcze twój chłopak cię zwolni i znajdzie sobie nową asystentkę, którą będzie pieprzyć po kątach.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, odchodzi.
Od zawsze wiedziałam, że nie pala do niego sympatią, ale nie spodziewałam się od niej aż takich ostrych słów. Nie zna go, powtarzam w myślach. Zna tylko i wyłącznie maskę.
* * *
Wieczór spędziłam z Leonem w jego mieszkaniu. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widziałam to miejsce i muszę stwierdzić, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. W moich wyobrażeniach była to willa z obsługą. Tymczasem jest to apartament, który jest pięknie urządzony i bardzo zadbany. Co najważniejsze - przez szatyna, a nie gosposię.
Po zjedzeniu pizzy, siadamy na kanapie, oglądając jakiś film. Verdas obejmujeł mnie ramieniem, podczas gdy ja wtulam się w jego klatkę piersiową.
- Leon - zaczynam niepewnie. - Myślałeś może o tym, żeby nie mówić swoim rodzicom o tym, że udawaliśmy?
Spogląda na mnie i już chce, coś powiedzieć. Niestety nie jest mu to dane.
- Jak to udawaliście?
* * *
13 nadzwyczaj pechowa. Jezu, nie wiecie nawet jak trudno mi się pisało ten "rozdział". Po pierwszym wątku zaczęłam się zastanawiać, czy nie napisać notki o zawieszeniu ;-; Ja wiem, że rozdział jest beznadziejny, krótki i w ogóle, ale na lepszy w tej chwili mnie nie stać. I od Was już zależy czy chcecie rozdział dodany szybko, ale beznadziejnej jakości, czy poczekacie na niego, a on będzie lszpy ;)
Co do CEEA IWOLOIWLWY ( Jezu, co ja za tytuł wymyśliłam ;|) - blog jest zablokowany i nikogo do niego nie zaproszę. Aktualnie zrobiłam już wszystko, co miałam i czekam w sumie tylko na szablon, a tymczasem piszę sobie rozdziały na zapas, więc spokojnie - nie jest zablokowany na zawsze.
Mam nadzieję, że następny będzie lepszy.
Nicole <3