Gdy była już w odpowiednim pomieszczeniu, wyjęła z szafki szklankę i nalała do niej wody. Wzięła łyka i chciała z resztą wrócić do pokoju, gdy za plecami ujrzała ojca szatyna.
- Problemy ze snem, panno Castillo? - zapytał tym swoim poważnym głosem i również nalał sobie do szklanki wody. Szatynka bała się go; tym bardziej w chwili, gdy on był jak z jakiegoś horroru, a wszyscy pozostali mieszkańcy spali. Zastanawiała się, czy mimo rozmiarów tego domu, ktoś by ją usłyszał.
- T-t-tak jakby - wyjąkała niepewnie.
- Jak układa się pani z Leonem? - Świetna pora na rozmowy o naszym "związku", naprawdę, pomyślała i wywróciła oczami. Miała nadzieję, że dzięki ciemnościom otaczającym kuchnie, starszy Verdas tego nie zauważy.
- D-d-dobrze.
Widziała, że chce coś powiedzieć - zapewne zadać pytanie - ale zanim zdążył to zrobić, w pomieszczeniu pojawił się zaspany Leon. Podszedł jak gdyby nigdy nic do blatu i również nalał sobie do szklanki wodę. Napił się i przeniósł wzrok na swojego ojca i asystentkę.
- Nie uważasz, że to niezbyt odpowiednia pora na przesłuchania? - zapytał spokojnie, biorąc kolejny łyk picia. - 3 to jednocześnie za wcześnie i za późno. - Puścił mu oczko. Szatynka zdziwiona była jego zachowaniem przy ojcu. Nie miała okazji spędzić wiele czasu z tą dwójką naraz.
Szatyn był dziwnie spokojny. Wydawał się zupełnie rozluźniony - tak jakby rozmawiał z jakimś swoim pracownikiem. Starszy Verdas natomiast - jak zawsze - zachowywał pełną powagę.
- Nie powinieneś już spać, Leonie? - odpowiedział tonem rodzica zwracającego uwagę swojemu dziecku. - Jak sam zauważyłeś jest już późno.
- I vice versa. - Odłożył swoją szklankę, po czym objął ramieniem szatynkę. - Dobranoc.
Jak najszybciej opuścił kuchnię i poprowadził Castillo prosto do sypialni. Kiedy weszli, puścił ją i bardzo cicho zamknął drzwi - tak żeby nikt inny go nie usłyszał. Spojrzał na nią... właściwie to sama nie wiedziała, jakie to spojrzenie. Nie był wściekły, ale zadowolony też nie.
- Możesz zaprzyjaźniać się z moją matką, Larą, a nawet służbą czy sąsiadkom, ale nie z moim ojcem. Unikaj rozmów z nim i po prostu omijaj go szerokim łukiem, rozumiesz? - Powiedział to takim tonem, że Castillo od razu zrozumiała, iż lepiej się z nim nie spierać.
- Nie wiedziałam, że tam będzie - wymamrotała tylko.
Rano wszyscy byli czymś zajęci. Zaraz po śniadaniu rozpoczęły się przygotowania do przyjęcia urodzinowego, mającego się odbyć o 16. Czas zleciał bardzo szybko i zanim szatynka się obejrzała, pomagała matce swojego szefa z przynoszeniem jedzenia do salonu.
- Coś... stało się między tobą a Leonem? - zapytała niepewnie Melisa, kiedy były sam na sam w kuchni. Castillo nie wiedziała o co chodzi, podniosła więc pytająco brew. - Byłam was obudzić przed śniadaniem, ale... byliście... odgrodzeni poduszkami...
Ups, pomyślała szatynka. Ani ona, ani Leon nie pomyśleli, co by było gdyby ktoś wszedł do ich tymczasowej sypialni, gdyby spali. Nie wiedziała zupełnie, co odpowiedzieć. Przecież normalne pary nie odgradzają się poduszkami.
- Ja... posprzeczaliśmy się trochę - powiedziała szybko i odwróciła wzrok, aby przypadkiem Melisa nie widziała, że kłamie.
- Och - odpowiedziała tylko. - Ale... wszystko już dobrze?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, do pomieszczenia wszedł Verdas. Podszedł do Castillo i pocałował ją w policzek.
- Przepraszam za wczoraj - oznajmił niezbyt głośno. - Nie powinienem się tak wściekać...
- J-j-ja nie powinnam się obrażać - mówiła lekko zdziwiona.
Verdas ponownie się pochylił i pocałował ją w czoło. Do kuchni wszedł ojciec mężczyzny.
- No proszę, nasza para po raz pierwszy pokazuje, że w ogóle jest parą - mówi ironicznym tonem i staje obok swojej żony. Szatyn wzdycha głośno i odwraca się w stronę swojego rodziciela. Castillo od razu widzi, że to jedno zdanie bardzo zdenerwowało jej szefa. Nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać.
- O co ci znowu chodzi? - zapytał - jak na pierwszy rzut oka - spokojnie.
- Może o to, że po raz pierwszy od waszego przyjazdu zachowaliście się jak para. Ktoś z boku z pewnością powiedziałby, że jesteście przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi, tak? - upewnił się bardziej zdenerwowany.
- Z tego, co wiem, słuch masz dobry.
- Cristian - odezwała się Melisa w celu uspokojenia męża. Za pewne nie było to dla niej nic nowego i spokojnie mogła przewidzieć, jak to się dalej potoczy. Niestety Verdas nie zawsze jej słuchał; właściwie to prawie nigdy.
- Tak zachowują się przyjaciele? - zadał kolejne pytanie, po czym ponownie odwrócił się do szatynki, objął jej twarz i złączył swoje usta w bardzo namiętnym pocałunku z szatynką. Ta mimo zdziwienia, nie oderwała się. Właściwie to... spodobało jej się to.
Zupełnie zapomnieli, że rodzice Leona patrzą teraz na nich. Po prostu całowali się, jakby to było zupełnie naturalne. Dopiero po dłuższej chwili się oderwali. Spojrzeli sobie w oczy, po czym szatyn wziął ją za rękę i - nawet nie spoglądając na swojego ojca - wyszedł z pomieszczenia.
Niepewnym krokiem podeszła do swojego szefa. Jego ojciec zniknął gdzieś, a Melisa zajęta była przedstawianiem jej całej rodzinie. Nikt nie ukrywał, że Castillo to wspaniała dziewczyna dla szatyna. Wszyscy polubili kobietę.
Nie rozmawiała z Leonem od pocałunku. Z niewiadomych powodów wstydzi się go. Boi podejść po tym, co robili jeszcze parę godzin temu. W końcu jednak postanawia się na to odważyć. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, pomyślała i podeszła do niego. Stał z boku i rozmawiał przez telefon. Kiedy podeszła, rozłączył się i spojrzał na nią.
- Zatańczysz? - zapytała niepewnie.
Podniósł lekko kąciki ust do góry i prawie niewidocznie kiwnął głową. Wziął ją za rękę i zaprowadził do miejsca, gdzie wszyscy tańczyli. Objął ją jedną ręką w talii, a drugą złapał i zaczęli poruszać się w rytmie wolnej muzyki.
- Mógłbyś mnie następnym razem uprzedzić...
- Uznałem, że gdybym spytał cię o zgodę, raczej ni wyglądałoby to zbyt naturalnie.
- I tak nie wyglądało - odpowiedziała. Ich pocałunek był dość sztuczny - przynajmniej na początku - więc nie dziwne, że szatynka uznała, iż ojciec Verdasa nie uwierzył w szczerość pocałunku. Mężczyzna z pewnością nie był zbyt łatwowierny, a wręcz przeciwnie. Castillo bez zawahania potrafiła stwierdzić po 3 dniach znajomości.
Szatynka dostrzegła w progu starszego Verdasa. Dopiero teraz zauważyła, że nie odrywał od nich wzroku.
- Niby dlaczego tak myślisz? - przerwał jej myśli.
- Twój ojciec się na nas patrzy - poinformowała go, nie zwracając uwagi na wcześniejsze pytanie. Leon dyskretnie obrócił ją tak, żeby teraz to on skierowany był twarzą do swojego ojca.
Castillo zauważyła, że znacznie się przybliżył, nie przeszkadzało jej to jednak. Oddychał prosto do jej ucha, a jej biodra niemalże ocierały się o biodra szatyna. Poczuła zapach jego - zapewne - bardzo drogich perfum. Pachniały nieziemsko.
- Długo?
- Nie wiem, dopiero teraz go zobaczyłam.
Nagle dotarło do niej, co zrobić aby starszy Verdas, choć trochę przestał doszukiwać się problemów. Pocałunek był sztuczny, bo Leon dobrze wiedział, że jego rodzice na nich patrzyli i gdyby nie oni, pewnie by tego nie zrobił. Wystarczyło sprawić, żeby myśleli, iż ani szatyn, ani Castillo ich nie widzą.
- Wiesz jak powinien wyglądać naturalny pocałunek?
- Jak? - zapytał zdziwiony jej nagłym pytaniem, zupełnie odbiegającym od ich poprzedniego tematu.
W odpowiedzi lekko wspięła się na palce, przybliżyła i delikatnie musnęła jego wargi swoimi. Pocałunek był bardzo krótki i delikatny; nawet nie zmienili pozycji, tylko wciąż stali tak, jakby tańczyli.
Po oderwaniu się, spojrzeli sobie w oczy i zanim się obejrzeli, oboje złączyli usta w - tym razem - namiętnym pocałunku, trwającym o wiele dłużej. Castillo wyciągnęła rękę i położyła ją na policzku swojego szefa. Druga zajęła swoje miejsce na jego klatce piersiowej. On zaś objął ją oburącz w talii. Żadne nie chciało się oderwać i wręcz pogłębiało pocałunek.
* * *
Króciutki ;C Ja wiem ;D Ale jest w nim to, co chciałam, żeby było i nie miałam jak to wydłużyć :P Pocieszę Was tym, że next postaram się napisać dłuższy ;) Poza tym... Nadeszła chwila, na którą wszyscy czekali od pierwszego rozdziału... Leonetta zaczęła się do siebie zbliżać! XDD Mam nadzieję przynajmniej, że tak to wyszło, a nie nikt nie wie o co cho ;D
Czekam na Wasze opinie :*
Next pojawi się jak będzie odpowiednia ilość komentarzy ;>
Nicol <3
zajęte ;*
OdpowiedzUsuńWrócę rano ;*
OdpowiedzUsuńWróciłam !
UsuńCo ja mam Ci tu powiedzieć? Rozdział cudowny, boski i genialny jak zawsze :D Przeczytałam wczoraj, ale zważając na godzinę która była nie chciało mi się komentować więc wracam dziś :) Po prostu boski ten rozdział ;3 Viola rozmawiała z ojcem Leona i później on przyszedł. I to w kuchni pocałował ją w policzek i czoło, a później w usta ! I jeszcze te urodziny wtedy ona go pocałowała krótko, a później oboje nie chcieli się oderwać i pogłębiali pocałunek *-* Ciekawe co powiedzą sobie jak już skończą się całować :D Leonetta się do siebie w końcu powoli zbliża ;) Jeszcze raz rozdział wspaniały ! Czekam na kolejny z niecierpliwością ;*
Kocham Cię <333
Boski ♥♥♥
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Leonetta już się pocałowała ! ^^ ♥
<3 <3 <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Czekam na next ♥♥♥
Pzdr, Liv ;***
Super
OdpowiedzUsuńZajete ,pije kawke i po prostu sie zakochalam w rozdziale!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWooooW !
OdpowiedzUsuńBoski <3
Nie no nie ma słów aby go opisać ;p
Aaaaaaaaaa! całowali sięę <3
Czekam na next'a !!!
Suzzy
superowy rozdział
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńWoww . Cudo . :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ^^
Super ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na next ----->
<3
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować w nocy ale chciało mi się spać więc niestety kom jest teraz :&
OdpowiedzUsuńMniejsza z tym :)
Rozdział jak zwykle genialny. To opowiadanie bardzo mi się podoba :**
Leonetta zbliża się do sb ♥
Sweet <3
Czekam na nexta!
<3
OdpowiedzUsuńboski
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona <33333
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 SUPER EXTRA MEGA! CZEKAM NA NEXTA <3
Cudo boski jestem pierwszy raz na twoim blogu i już mi się podoba czekam na next
OdpowiedzUsuńhmm akcja idzie do przodu ,co mnie bardzo cieszy .. Zawsze wiedzą jak wyjść z kłopotliwej dla nich sytuacji i ten pocałunek hmm czy to jakoś wpłynie na jeszcze większe załagodzenie ich kontaktów , oby .. Czekam na rozdział ! :') Powodzenia !
OdpowiedzUsuńAle.. genialne <33
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział. Podoba mi się to jak opisujesz uczucia. Nic tylko pozazdrościć.
Weny życzę i czekam na next :*
I znowu nie skomentowałam poprzedniego. Ale ja jestem wolna ;x
OdpowiedzUsuńRozdział cudny <3
Pocałunki Leonetty ;D
Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy co, ale właśnie przy tym naturalnym można było odczuć więcej emocji xD
Są coraz bliżej <3
Hmm...Już nie wiem co więcej napisać, więc może zakończę mój bezsensowny komentarz ;*
Cudo !!
OdpowiedzUsuńCzekam na next !!! ~ Julka ♥
Świetnie kochana :*
OdpowiedzUsuńA zresztą... Ty zawsze piszesz świetnie ;33
Czekam na next ;*
ps. Teraz będę mniej komentowała bo mam zepsuty komputer, ale pamiętaj że zawsze wszystko czytam.! ;*
Piękny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCo to się dzieję .... Prezes Verdas żałuje swoją asystentkę , do czego to doszło :)
Świetny masz styl pisania , bardzo mi się podoba :!
Życzę powodzenia w szkolę i czasu na odpoczynek :)
Pozdrawiam :**
cudny <3
OdpowiedzUsuńDodasz jutro nexta ?
OdpowiedzUsuńEkstra!!!
OdpowiedzUsuńPocałunki Leonetty!!!<3 <3
Kochana Ty!!!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Brak mi słów... Jakie słowo może być dobre? Cudowny, genialny? Nie, to za mało. Kocham, jeszcze nikt nie pisał tak jak ty ♡
OdpowiedzUsuńCudo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudowny fantastyczny boski. Po prostu brak mi słów.
OdpowiedzUsuńNiesamowity *-*
OdpowiedzUsuńwow jestem pierwsz raz na twoim blogui nie ostatni.
OdpowiedzUsuńzostaje z toba. Masz niesamowity dar
czekam na next