13.10.14

Rozdział 10: Tak, to ja

Oglądam widok za oknem. Leon jedzie stanowczo za szybko, ale nie reaguję na to. Jedziemy już dość długo a moimi jedynymi słowami jak dotąd było tak, nie i nie wiem. Nie potrafię powiedzieć nic więcej ani się skupić na jego pytaniach. Myślę tylko o tacie.
     - Muszę wyjechać - mówię, gdy podchodzi i patrzy na mnie.
     Widzę na jego twarzy zdziwienie. 
     - Co? Dlaczego?
     - Wiem, że miałam zostać cały tydzień. Możesz mnie zwolnić, zrobić co tylko zechcesz, ale nie zatrzymasz mnie.
     Po jakimś czasie samochód zatrzymuje się przed szpitalem. Leon wychodzi. Chcę uczynić to samo, ale jak na złość nie mogę odpiąć pasa. Po chwili drzwi po mojej stronie się otwierają i szatyn bez słowa pomaga mi najpierw odpiąć pas, a następnie wysiąść. Od razu gnam do środka, mając świadomość, że Leon próbuje za mną nadążyć.
     Kiedy trafiam do recepcji, wszystko już dzieje się szybko. Pielęgniarka zaprowadza mnie i mojego szefa do ojca i Megan. Dziewczynka na mój widok zrywa się z miejsca i podbiega mnie przytulić.


* * *


     - Wiesz, że gdyby była potrzeba twojego przyjazdu, zadzwoniłbym - mówi ojciec, kiedy jest już po badaniach. To nie było nic poważnego. Po prostu słabiej się poczuł. Zrobili mu więc badania i zaraz może wracać do domu.
     Mam do niego żal za to, że nie zadzwonił. Jak mam mu zaufać, kiedy zupełnie o niczym mnie nie informuje? Jest jak duże dziecko. Mam świadomość tego, że to moja wina. Gdybym nie wyjechała, zapewne ojciec czułby się jak zawsze i nie wylądowałby tu. Oszczędziłabym strachu Megan. Niemożliwe, że dopiero teraz to do mnie dociera. Wybrałam takie życie. Życie, w którym jest miejsce tylko dla ojca i Megan. Nie ma w nim miejsca dla chłopaka, nauki, własnego życia. Moje życie to życie Megan i ojca. I jestem pewna, że to przez długi czas się nie zmieni.
    Wychodzimy z pomieszczenia i nadal jest tam Leon. Każę ojcu i Megan poczekać na mnie przed szpitalem i podchodzę do niego.
     - Dziękuję - mówię, gdy kończy rozmowę telefoniczną i patrzy na mnie. - Wiesz... za to, że mnie tu przywiozłeś... - Wzdycham głośno. - Mogę cię o coś poprosić?
     - Jasne - odpowiada, ale widzę, że nie jest pewny swoich słów.
     - Chcę, żeby to, co było u twoich rodziców... zostało u twoich rodziców. Nie chcę, żeby łączyło nas coś więcej niż było przed wyjazdem. Jeśli nie jesteś w stanie mi tego obiecać, zwolnię się. Nie będziemy się widywać.


* * *


     Przez resztę dnia jestem nieobecna. Analizuję wszystko w mojej głowie. Jeszcze parę dni temu Leon był dla mnie zwykłym chamem, którego nic nie obchodzi. Który ma gdzieś uczucia i problemy innych ludzi. W czasie wyjazdu pokazał swoją prawdziwą stronę. Ludmiła twierdzi, że przy matce udaje. Po spędzeniem z nim mnóstwa czasu wiem, że on tylko przy niej jest prawdziwym sobą i nikogo udaje. Przy swoim ojcu z kolei zakłada maskę, która go uchroni przed bólem, który doświadczył w dzieciństwie. W firmie natomiast zakłada ją z identycznych powodów. Chce uciec przed bólem, bo wie, że on go ogranicza. Chce udowodnić, że jest lepszy niż Cristian i wie, że ból mu tego nie ułatwi.
      Tymczasem ja, jego asystentka - osoba, która zawsze będzie kojarzyła mu się z firmą, poznałam prawdziwego Leona. Widziałam, jaki jest z Larą, ze swoją matką. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że taki Leon mi się spodobał. I to dużo bardziej niż powinien.
      Po drodze do pracy, boję się, jak będzie wyglądał mój dzień. Wcześniej ledwo znałam udawanego Leona. Teraz dobrze znam prawdziwego Leona. Do tego spędziłam z nim noc, to nie może się dobrze skończyć.
     Kiedy jestem w windzie, spostrzegam, że jestem spóźniona już prawie 15 minut. Aż nie chce mi się wierzyć w to, że nawet tego nie zauważyłam. Szybko idę do swojego biurka. Odkładam torebkę i ruszam do gabinetu Leona. Zanim zdążę pomyśleć o zapukaniu do drzwi, jestem już w środku.
     - Naprawdę przepraszam za spóźnienie i... - zaczynam, ale przerywam, gdy widzę, że Leon siedzi roześmiany z jakimś brunetem. Oboje spoglądają na mnie, a mnie od razu zatyka.
     - Coś się stało? - pyta Verdas, ale nawet wtedy uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Moje myśli od razu przenoszą się na bruneta. Kim jest? Bo na pewno nie robi interesów z Leonem. Zazwyczaj na takich spotkaniach jego uśmiech - jeśli w ogóle jest - wygląda sztucznie i to bez powodu. Ten jest szczery - nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
     Leon wstaje z krzesła i podchodzi do mnie lekko zaskoczony. Dziwię się, że jeszcze nie zauważył, że się spóźniłam. Zazwyczaj widzi każdą minutę i oczywiście za nią zwalnia. Ja spóźniłam się 15 razy mocniej. Gdyby nie ten uśmieszek, byłabym pewna, że mnie zwolni i pora zacząć szukać nowej pracy.
     - J-ja... spóźniłam się - wyjaśniam niepewnie.
     Podchodzi bliżej i sprawdza na zegarku, która godzina. Wzrusza ramionami, tak jakby to było 15 sekund, nie minut.
     - Nieważne - odpowiada, a ja zaczynam poważnie zastanawiać się, czy to naprawdę Leon. - Diego, poznaj Violettę.
    Brunet wstaje z krzesła i podchodzi do mnie i Verdasa. Dopiero teraz mam okazję mu się przyjrzeć. Wiem już na pewno, że nie przyszedł tutaj w interesach. Ma na sobie rurki i czarną skórę. Do tego spostrzegam na kanapie średnią torbę.
     - Violetta jest moją...
     - To ta narzeczona, którą wszyscy się zachwycają? - przerywa mu. Musi mieszkać w okolicach domu rodziców szatyna, skoro o mnie słyszał. Jest pewnie albo jakimś kuzynem, albo kumplem.
     - Nie, to...
     - Tak, to ja. - Tym razem ja przerywam Leonowi. Nie mam pojęcia, dlaczego to mówię. Czuję na sobie zdziwiony wzrok szatyna. Szybko łapię go za rękę i splatam nasze palce razem. - Mieszkasz tam, gdzie rodzice Leona? Nie miałam okazji cię poznać...
     Nagle czuję pełną swobodę. Mówię to bez zawahania i ani chwilę tego nie żałuję.
     - Niestety musiałem wyjechać - mówi. - Powrót miałem w planach na dzisiaj i byłem pewien, że zdążę cię poznać, ale niespodziewanie wyjechaliście.
     - Problemy z moim ojcem...
     - Cieszę się, że udało mi się ciebie jednak spotkać. Z tego tłumaczenia Leona, zaczynałem wnioskować, że nigdy cię nie zobaczę. - Mówiąc to patrzy na mojego szefa, który nie ma już zdziwionej miny, ale nic nie mówi.
     - Wracam do pracy... I tak już się spóźniłam. - Puszczam rękę Verdasa i wspinam się na palce, żeby pocałować go w policzek. - Do zobaczenia, kochanie.
     Odwracam się i już mam wyjść, kiedy zatrzymuje mnie głos Diego.
     - Co powiecie na wspólną kolacje w trójkę?


* * *

Beznadziejna długość, jakoś i wgl ;// Ja to wiem :< Ale na swoja obronę powiem, że nie miałam weny, ani nawet ochoty :/ Do tego usuwałam bloga, przywracałam, wszystkim powkurzałam, a teraz jeszcze zjawiłam się z beznadziejnym rozdziałem. Wiem :X 

31 komentarzy:

  1. WoW pierwsza!
    Wspaniały ! Na prawdę cudowny!
    Och Violka <3
    Czekam na NEXT!
    Suzzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne:-)
    Mam nadzieje ze Diego nic nie namiesza :-\
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem 3.. Może być. Rozdział cudowny i aż brak mi słów
    Pozdrawiam, Martina :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny *,*
    dlaczego musisz tak slicznie pisac ? ^^ zeby uszczesliwic swoich czytelnikow ^^
    Genialny *,*
    czekan na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Masz racje, najgorszy rozdział w historii bloga. Nie, sorry w historii wszystkich opowiadań o Violettcie. Krótki, denny, w ogóle mogłaś tego gówna nie dodawać.

      Fajne kłamstewka nie?

      Jezu, Nicol, nawet nie widać, że miałaś gorszy dzień, kiedy go pisałaś. Krótki może jest, ale taką długością rekordu niestety nie pobijesz, bo znam osoby, które piszą rozdziały krótsze niż pierwszy akapit.

      I wreszcie wiem, jak się to potoczyło! Panie Boże dziękuję, bo już świrowałam! Jesteś niesamowita, nie mając weny i ochoty napisałaś takie cudeńko. I przestań gadać pierdoły, że rozdział do bani bo wcale nie, przeciwnie, mnie się bardzo podoba i zobacz, że chyba pobiłam swój rekord i od razu napisałam komentarz.
      Czekam z cierpliwością na następy (bo warto) :*

      Usuń
  6. Rozdział cudowny <33 Czy ty wiesz w ogóle co ty piszesz? Beznadziejny?! To ty chyba moich rozdziałów nie czytałaś. Piszesz rewelacyjnie ♥ Uwielbiam to opowiadanie, jak i CEEA ♥ Jesteś genialna <3
    Nawet jeśli nie miałaś weny, ochoty wybaczam, bo wyszedł wspaniale *.*
    Leoś jaka zmiana ^^ Nie zwraca uwagi na spóźnienia.
    Diego to jego przyjaciel? Czy tylko znajomy?
    Violetta dalej dzielnie trzymała się swojej roli :3
    Mam nadzieję, że ona się nie zwolni.
    Kolacja we troje? Będzie ciekawie ^^
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :***
    PS: życzę weny, bo to chyba najważniejsze ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boze jakie to jest cudowne czekam z niecierpliwoscia i nie uwazaj ze jest to slabe bo jest genialneeee i nie usuwaj juz tych blogow bo na prawde sa swietne zycze went na dalsze losy naszych dwoch ulubionych cidownie napisanych (zawsze bez wzgledu na dlugosc) opowiadan

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski !
    Z długością muszę się zgodzić że krótki ale nik tu Cię za takie coś nie będzie osądzał ;) Rozdział ogółem bardzo mi się podobał ! Viola powiedziała mu że ma wszystko zostać u jego rodziców a tak fajnie już szło :( Leon taki wesoły przy Diego widać że się przyjaznią :D Haha Viola znowu zaczęła udawać jego narzeczoną a on już chciał zaprzeczyć może to i lepiej że nadal udaje ;) Leon spodobał jej się bardziej niż powinien ;3 Czekam na kolejny rozdział ;*
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
  9. Spryciula z tej naszej Violetty, oj spryciula!!! Wykorzystała chwilę i w sumie to León wpadł w swoje sidła kłamstw... Chciał prawdy - nie wyszło, kłamać dalej musi... Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Superowy ! ;D Czekam na next, mam nadzieje ze Twoja wena powroci i juz nie bedziesz miec problemów z pisaniem ;) Przepraszam za błędy, ale jestem na tablecie :) Pozdrawiam, Karola ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie beznadziejny tylko boski :D
    Hehe Violce już weszło w krew to udawanie!
    Wydaje mi się czy Diego to miły gość ? :)
    Weny i czekam na next :*

    Twoja, Mystery

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dla mnie i tak genialnie
    Nie mogę doczekać się nexta
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestttt! :D MEGGAAA! :D
    Czekam na nexta ;33
    Całusyy ;**
    Nati

    OdpowiedzUsuń
  14. No przestań.....rozdział jest cudny.Już traciłam nadzieję
    że rozdział się wgl pojawi.Ale jest i bardzo się z tego powodu cieszę.Nie oceniaj tego rozdziału tak surowo,jest zajebisty.Czekam na nexta :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hohoho... :3 No cudo po prostu. :* :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Omomomom <3
    Rozdział superaśny xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo niską masz samoocenę. Piszesz świetnie, a poza tym nie liczy się długość tylko jakość :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział!!
    Violetta jest D-best!!!
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  19. Wcale nie jest beznadziejny jest rewelacyjny <3
    Bardzo mi się podoba <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Rewelacja <3
    Hm.... LEONETTKA!
    Czekam na 11:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Super!<3 podoba mi się xd czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowne♥
    Oj Nicol
    Ty telenicaro xD
    Zycze weni i czekam na 11

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialny <3 czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Przeprzeprzeprzecudowny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Życzę weny i czekam na next'a.
    Przy okazji zapraszam do mnie:
    http://leonetta-nikt-nas-nie-rozumie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowny :*
    Czekam na next <3
    PS: Zostałaś nominowana przeze mnie do LBA, szczegóły w poście ----> http://mystoryfedemila.blogspot.com/2014/10/lba.html

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X