I może powiedzieć Leonowi. Dziadkom. Ojcu.
10.. 9... 8...
– Skąd wiesz? I od jak dawna? – pytam, prostując się i unosząc podbródek. Nie mam zamiaru dać jej tej satysfakcji. To nie ona ma tutaj przewagę.
Przygląda mi się.
Ona stoi, a właściwie to chodzi po całym pokoju, kiedy ja siedzę na kanapie. Postanawiam zmienić pozycję. Pragnę pokazać jej całym ciałem, że się jej nie boję. Opieram się o oparcie sofy i wygodniej się układam.
– Odkąd twoja babcia przyszła do kawiarni. Moje myśli zajmował temat, na jaki rozmawiałyśmy i wtedy napatoczyłaś się ty. – Zajmuje miejsce w fotelu naprzeciwko. – Chcę, żebyś po wyjeździe z kraju, więcej tu nie wracała i nie kontaktowała się z moją rodziną. Zapłacę ci.
Postanawiam zignorować to, jak powitała swoją córkę po tych latach. Już dawno odkryłam, że jest zimną suką bez serca. A ja, żeby stać się godnym przeciwnikiem, powinnam stać się taka sama.
Uśmiecham się. To ja teraz decyduję, jak to będzie wyglądało. Kładę swoje stopy na stoliku kawowym.
– Właściwie to dobrze mi tutaj – oznajmiam. – Spójrz wokół. Mój chłopak jest przystojny, zabawny, miły... Ah, chyba się zakochuję, mamo.
Rozwścieczam ją z każdym słowem coraz bardziej i daje mi to ogromną satysfakcję. Teraz to ja rozdaję karty.
– Wynoś się albo powiem Leonowi, kim jesteś! – podnosi głos, ale ja wciąż siedzę w miejscu, a mój uśmiech staje się coraz szerszy.
– Co mu powiesz? Że jestem twoją córką, którą zostawiłaś, bo postanowiłaś zostać dziwką? Nie mogę się doczekać jego powrotu.
Nie byłaby zdolna się do tego przyznać. Właśnie to daje mi przewagę. Ona ma zbyt wiele do stracenia, a ja? Na niczym nie zależy mi bardziej, niż na tym, żeby zniszczyć jej życie.
– Nie chcę pieniędzy – oznajmiam, oglądając swoje paznokcie. – Ale twoi starzy rodzice... Przydałoby im się trochę dołożyć do emerytury. Myślę, że mała sumka co miesiąc z konta twojego męża, przekonałaby mnie do ciebie. A jeśli ja cię polubię, może zbliżę do siebie ciebie i Leona. Słyszałam, że chcesz jego sympatii.
Rozglądam się, po czym zdejmuję stopy ze stolika i pochyla się.
– Mówił mi, że cię nie lubi – szepczę, jakbym wyjawiała jej wielki sekret. Ta zabawa podoba mi się coraz bardziej. – A mnie chyba tak. – Ponownie opieram plecy i kładę stopy na poprzednim miejscu. – Pokazuje mi to za każdym razem, kiedy jest w mieście. Jeśli jego ojciec jest tak samo dobry w łóżku... Wow, ale z nas szczęściary! – Śmieję się, podczas, gdy ona siedzi bez ruchu i gotuje się w środku. – Swoją drogą, ty masz ojca, a ja syna. Ja i Leon nie musimy się martwić u kogo spędzimy święta.
Wybuch za 3... 2... 1...
– Słuchaj gówniaro! – Wstaje i nawet nie zauważa, że do domu wchodzi Leon. Na szczęście ja tak. Myślę, że to idealny moment, żeby odegrać przestraszoną Amy. – Wynoś się stąd! Z tego mieszkania, z kraju i z naszego życia!
– Veronica!
Ups...
Kobieta gwałtownie się odwraca i zastyga na widok młodszego Verdasa.
Ja również wstaję, na mojej twarzy pojawia się strach.
– Leon, musisz coś wiedzieć – wyrywa się, kiedy szatyn się do nas zbliża.
– Tak, Leon. Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego – oznajmiam.
Veronica odwraca się w moją stronę rozwścieczona.
– Ani słowa!
– Veronica, wyjdź – mówi stanowczo Verdas.
Patrzy na niego zaskoczona.
– A-ale...
– Wyjdziesz stąd sama czy mam poprosić o pomoc ochronę?
Przez chwilę stoi oniemiała, ale w końcu wolnym krokiem zbliża się do drzwi. Od razu rzucam się na Leona i wtulam twarz w jego ramię. On bez wahania oddaje uścisk i głaszcze mnie uspokajająco po plecach.
– Leon, ona jest nienormalna – mówię cicho, ale wiem, że słyszała.
Tuż przed drzwiami zatrzymuje się i odwraca w naszą stronę. Wykorzystuję, Verdas jest odwrócony do niej plecami i uśmiecham się, po czym do niej kiwam.
W tej chwili wyzbywam się wszelkich skrupułów.
– O co chodziło Veronice? – pyta szatyn, bawiąc się moimi włosami, kiedy leżymy obok siebie na jego łóżku.
Przygryzam wargę.
– Nie mam pojęcia – kłamię. – Przyszła chwilę przed twoim powrotem. Mój widok tutaj chyba ją zdziwił... i zdenerwował. Zaczęła krzyczeć. – Podnoszę na niego wzrok. – Myślę, że jest z nią coś nie tak. Przecież normalni ludzie się tak nie zachowują.
W milczeniu przetrawia moje słowa. Widzę po nim, że mi wierzy.
W tej chwili przestaję dbać o cokolwiek. Mam gdzieś moich dziadków, ojca... Zrobię wszystko, żeby zniszczyć Veronicę – nawet jeśli zniszczę również siebie.
Będę powoli oddalać ją jeszcze bardziej od Leona, potem od jej męża – co może się okazać łatwiejsze niż myślałam, skoro szuka sobie kochanek – a kiedy będzie próbowała to naprawić, ja zadam ostateczny cios.
Koniec z jakimikolwiek skrupułami, zasadami. Teraz jedyne uczucia we mnie to nienawiść i chęć zemsty.
– Przepraszam cię za nią – odzywa się w końcu szatyn.
Kręcę głową, po czym podnoszę się lekko i delikatnie muskam jego wargi swoimi.
– Nie lubi mnie – szepczę, kiedy nasze usta dzielą milimetry. – Chce, żebym wyjechała.
Wpatruję mi się w oczy, żadne z nas się nie odsuwa.
– Skąd w ogóle pomysł tego całego wyjazdu?
Wzruszam ramionami.
– Ojciec mi to zaproponował. Miałabym szansę się do niego zbliżyć. Poza tym miałam do dupy pracę i dość mieszkania z dziadkami.
Kiedy kończę, całuje mnie. Mocniej niż ja jego wcześniej, ale wciąż delikatnie.
– Wprowadź się do mnie.
Zamieram.
Okej. Tego się nie spodziewałam.
Wpatruję się przez chwilę w niego z szeroko otwartymi oczami i czekam, aż zacznie się śmiać. Albo zrobi cokolwiek, co da mi znać, że to tylko głupi żart.
Ale nic się nie dzieje. Patrzy na mnie, jakby czekał na odpowiedź. Jakby właśnie nie zaproponował wspólnego mieszkania, lasce, którą ledwo co zna; z którą tylko i wyłącznie sypia.
– Nie znasz mnie – oznajmiam, a on mnie całuje. – I ja nie znam ciebie.
– Więc się poznamy.
– Nie chciałeś dziewczyny. A nie proponuje się zamieszkania razem zwykłej kochance.
Wzrusza ramionami.
– Może zmieniłem zdanie.
Kręcę głową. Nie wiem z jakiego powodu. Czy zaprzeczam jego słowom, czy nie zgadzam się na jego propozycję. Jestem pozbawiona zdolności do mądrego przemyślenia sprawy. Jego słowa zbyt mnie zaskakują.
On też nie wie, o co mi chodzi, ale to go przed niczym nie powstrzymuje. W błyskawicznym tempie przewraca nas tak, że teraz to ja leżę na plecach, a on wisi nade mną i mnie całuje.
Dopiero po kilku minutach, odzywa się.
– Często wyjeżdżam. Przez większość czasu, miałabyś to mieszkanie dla siebie, jest bliżej centrum i nie musiałabyś wyjeżdżać na inny kontynent, żeby nie mieszkać z dziadkami.
Całuje mnie w szyję, a ja z każdą sekundą mięknę. W końcu podnosi na mnie wzrok i czeka na odpowiedź.
Przygryzam wargę.
– Pomyślę.
Wpatruję się w puste walizki na moim łóżku. Mam trzy opcje.
- Spakować się i lecieć z ojcem do Francji.
- Spakować się i wprowadzić do Leona.
- Schować je i dalej mieszkać z dziadkami.
Opcja wyjazdu odpada. Nie dam Veronice tej satysfakcji. Zostanę tu i zniszczę jej życie choćby nie wiem, co.
Mieszkanie z dziadkami mogłoby sprawić wiele problemów. Oni o zbyt wiele pytają. Babcia węszyłaby, aż dowiedziałaby się prawdy, a wtedy uniemożliwiłaby mi zemstę na mojej matce.
Z kolei opcja zamieszkania z Leonem, wiele by ułatwiła. Pytanie brzmiało: czy jestem gotowa zamieszkać z prawie obcym facetem, tylko po to, żeby się zemścić?
Po chwili zastanowienia wyciągam komórkę. Wybieram odpowiedni numer i wciskam zieloną słuchawkę.
– Leon?
~*~
Przyznam nieskromnie, że mi się podoba :D.Jeśli czytacie SOYH, to wiecie, że wczoraj dodałam beznadziejny rozdział, a kolejnym w tym tygodniu chciałam Wam to wynagrodzić. Mam nadzieję, ze się udało :D.
Nie jest długi, ale starałam się, pisząc go i wydaje mi się, że jest znośny :). Poza tym, pomysł z tym, że Veronica wie o wszystkim był dość spontaniczny i się go obawiałam, ale teraz widzę, że otworzył przede mną dużo możliwości rozumaicenia formuły. Tak więc, myślę, że w przyszłości będzie ciekawie ^^.
Btw ostatnio mam coraz częściej wrażenie, że mówię bez jakiegoś ładu skłądu, a czasem nawet sensu (podczas rozmowy z koleżanką z Polski, jakimś cudem połączyłam podświadomie dwa zdania i napisałam jej o rzeźbach w ciąży :")), więc jeśli będzie Wam coś nie grało pod względem gramatycznym i każdym innym, to proszę, żebyście napisali w komentarzu – nie obrażę się, a wręcz będę wdzięczna. Staram się wyłapywać te idiotyczne błędy, ale czasem nie od razu ogarniam, że coś z jakimś zdaniem jest nie tak XDD.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na opinie :*
Do następnego! :P
Quinn ;**