Pierwsze, co widzę po przebudzeniu to słońce. Jasne, żółte, pieprzone słońce. W pierwszej chwili zastanawiam się, dlaczego moje okna nie są zasłonięte, ale zaraz przypominam sobie, że w nocy byłam na tyle trzeźwa żeby wspiąć się po schodach, ale tak pijana, że po osiągnięciu tego, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Jęczę, kiedy odkrywam,
że mam kaca, po czym zakrywam poduszką głowę, odgradzając się
od całego świata – łącznie z tą pieprzoną kulą gazową.
Szybko przypominam sobie
zdarzenia poprzedniego wieczoru – uciekłam zaraz po tym, jak Leon
przedstawił mnie Veronice (swoją drogą, nie za bardzo
zainteresowała ją moja osoba), nie wytrzymałam psychicznie, więc
poszłam do najbliższego baru i postanowiłam się napić. Wszyscy
zaczęli dzwonić: Nathan, dziadkowie, Ludmiła. W końcowym efekcie
wywaliłam telefon i wróciłam do domu pijana. Zrobiłam hałas,
obudziłam babcie, a teraz mam kaca. W dodatku powinnam iść dzisiaj
do pracy. Życie jest takie piękne.
Słyszę, jak drzwi od
mojej sypialni się otwierają i automatycznie wstrzymuję oddech.
Babcia przysiada na moim łóżku i kładzie jakiś kubek na stoliku
nocnym. Kładzie pomarszczoną dłoń na moim ramieniu – wie, że
nie śpię.
Wzdycha głośno.
– Co ci strzeliło do
głowy? – pyta cicho. – Martwiliśmy się. Myśleliśmy, że...
– Że co?
Gwałtownie podrywam się
do góry i patrzę na nią zdenerwowana. Wiem, co myślała i mam
tego dość.
– Będziesz wypominać
mi to do końca życia, co? – pytam, powstrzymując łzy i wstaję
z łożka, po czym wędruję do łazienki. Drzwi zostawiam uchylone.
– Popełniłam błąd, okej? To się więcej nie powtórzy i mam
dość tego, że wciąż traktujecie mnie jak tamtą głupią
nastolatkę! Ty nigdy nie popełniłaś błędu?
– Violu...
– Nie, wyjdź –
przerywam jej. – Chcę zostać sama.
Opieram się o umywalkę
i patrzę w lustro – wyglądam strasznie. Czekam jednak, aż babcia
wyjdzie i dopiero z moich ust wyrywa się szloch. Zsuwam się na
podłogę, po czym obejmuję nogi ramionami i płaczę, jak tamta
głupia nastolatka.
Niepewnie wchodzę do
kuchni i od razu napotykam rozczarowane spojrzenie dziadka. Babcia
natomiast stoi do mnie plecami i przygotowuje śniadanie.
Przygryzam wargę i
przestępuję z nogi na nogę. Dzisiaj zdecydowanie nie wyglądam jak
supermodelka, ale nie mam wątpliwość co do tego, że zrobiłam
wszystko, by nie wyglądać tak, jakbym wczoraj się upiła.
– Masz jakieś
specjalnie oczekiwania, co do śniadania? – pyta babcia wciąż
odwrócona.
– Zjem coś po drodze
do pracy – mówię cicho, chwytając torebkę. – Nie chcę się
spóźnić.
Kiedy nikt nic nie
odpowiada, wychodzę z kuchni, a następnie z domu i kieruję się w
stronę kawiarni.
Nie lubię kłócić się
z dziadkami, babcia jest mistrzynią w sprawianiu, że czuję się
wszystkiemu winna mimo że nie zawsze tak jest. Nienawidzę tego, jak
wypominają mi moje błędy. Byłam młoda, nie wiedziałam, że
wszystko potoczy się właśnie tak. Łudziłam się, że właśnie
to mi pomoże, wszystko ułatwi. Skąd miałam wiedzieć, że to się
tak potoczy?
Zanim się oglądam,
dochodzę do kawiarni. Staję przed drzwiami i obserwuję budynek tak
samo, jak mojego pierwszego dnia. Wtedy stałam tu i patrzyłam z
nadzieją, że kiedy tam wejdę, wygarnę wszystko mojej durnej
matce. Teraz nie wiem, co robić. Z jednej strony nadal chcę od razu
iść i powiedzieć, co o niej myślę, a z drugiej... Pragnę zostać
w tej pracy, zobaczyć, jaka jest i jak żyje jej się z nową
rodziną. Mam przeczucie, że nie powinnam od razu mówić jej
wszystkiego prosto z mostu. Muszę to przemyśleć, zrobić coś, aby
jak najbardziej ją skrzywdzić, żeby poczuła to samo, co ja, kiedy
w końcu dotarło do mnie, że mamusia już nie wróci.
Powinnam porozmawiać z
Leonem. Nie mam pewności, co do tego, czy mogę mu ufać, ale jeśli
nie jemu, to komu? Kto inny chciałby tak bardzo ją zranić? Wiem,
że nikt nie może jej tak bardzo nienawidzić, jak ja, ale z
pewnością Verdas nie pala do niej sympatią. Wierzę, że mogę mu
o tym wszystkim opowiedzieć.
Wchodzę do
pomieszczenia, po czym szybko idę się przebrać. Kiedy mam już na
sobie biały podkoszulek z dekoltem w serek i krótką, czarną
spódniczkę, rozglądam się po kawiarni. Od razu wypatruję Ludmiłę
i podchodzę do niej.
– Cześć – wita mnie
z uśmiechem, wkładając pieniądze do kasy. Zamiast jej
odpowiedzieć, od razu pytam:
– Jest dzisiaj Leon?
– Jest w Irlandii –
słyszę odpowiedź, ale wiem, że nie powiedziała to Ferro.
Odwracam się i widzę
przed sobą samą Veronicę Cas... Verdas. Stoi wyprostowana w
pudrowej, prostej, zapewne cholernie drogiej sukience do kolan i
białych szpilkach. Włosy ma związane w niskiego koka. Bez
obcisłych, wyzywających ubrań, aż trudno ją poznać. Zanim się
odzywam, dokładnie oglądam jej twarz. Wczoraj nie miałam do tego
głowy – wyszłam, kiedy tylko mogłam.
Po dłuższej chwili
marszczy brwi.
– W Irlandii? – pytam
po chwili, wciąż – bardziej dyskretnie – ją obserwując. –
Co Leon robi w Iralndii?
– Pracuje. Fotografuje
tamtejsze plaże na zlecenie jakiegoś czasopisma turystycznego –
wyjaśnia, przyglądając mi się podejrzliwie. – Czy ja cię już
kiedyś nie poznałam?
Poznałaś? A skąd,
przemyka mi przez myśl. Tylko
urodziłaś i raz na jakiś czas wciskałaś jakieś kity.
Spuszczam
jednak głowę, nie chcę, żeby mnie poznała – nie teraz. Pomijam
fakt, że mimo wszystko nie poznaje od razu swojej własnej córki, i
odpowiadam:
–
Nie, raczej wątpię.
Wyraz jej twarzy od razu
zmienia się ze skupionego na taki, którym sugeruje, że gardzi mną
i wszystkimi wokół. Może
przestała być dziwką, ale to nie zmienia faktu, że zawsze uważa
się za lepszą od innych.
– W
każdym razie nie mam pojęcia, dlaczego Leoś cię zatrudnił, a
przynajmniej chciałabym nie mieć, ale jego władza była chwilowa.
Ja oczekuję, że będziesz tutaj pracować, a swoje życie prywatne
zostawisz za drzwiami – mówi, po czym – wciąż wyprostowana –
odchodzi.
Czy ona właśnie
zasugerowała, że dostałam tę pracę, bo przespałam się z jej
pasierbem?
Dziwka.
Kiedy wchodzę do domu,
babcia stoi w korytarzu i przeszukuje torebkę, którą wczoraj
miałam ze sobą. Szpieguje mnie. Gdy tylko dostrzega mnie,
odskakuje, jak oparzona i udaje, że przewiesza kurtki. Normalnie bym
się wściekła, ale wiem, że nic tam nie znajdzie. Skoro mi nie
ufa, to niech się zamartwia, ale sama jest sobie winna. Pracuję za
jej plecami w kawiarni Veronici, ale nie postanowiłam powtarzać
swoich błędów z młodości i wiele razy jej to powtarzałam.
Szybko ponownie na mnie
zerka i dokładnie mi się przygląda.
– Zmieniłaś fryzurę
– zauważa, jakby nigdy nic. Jakby wcale nie przeszukiwała mnie
zaledwie chwilę temu.
Nie zrobiłam wiele –
zaledwie zmieniłam kolor włosów na ciemniejszy brąz. Moje włosy
nie są czarne, ale zdecydowanie jest jakaś różnica. Ścięłam
również włosy – które wcześniej sięgały do połowy pleców –
do ramion. Po drodze do domu kupiłam też
zerówki.
– Jest jakiś powód
tej zmiany?
Wzruszam ramionami.
Owszem, postanowiłam się zmienić na tyle, żeby Veronica nie była
w stanie mnie poznać, ale babcia nie musi o tym wiedzieć.
– Co tu robiłaś? –
pytam podejrzliwie, choć doskonale znam odpowiedź.
– Ja? Sprzątałam –
odpowiada szybko, siląc się na nonszalancję. Przeoczyła jednak
fakt, że jest fatalną aktorką.
Kiwam jednak głową i
wbiegam po schodach.
– Zaraz będzie
kolacja! – krzyczy za mną, ale ja jedynie rzucam przez ramię, że
nie jestem głodna i zamykam się w swoim pokoju.
~*~
I jestem w końcu z szósteczką :> Jeju, chyba z miesiąc nie było tutaj nowego rozdziału, a ja dopiero wczoraj zdałam sobie sprawę z tego, w jakim momencie skończył piątkę :D Sorry :D.
Rozdział jest bez korekty, więc od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy (po dwóch tygodniach bycia zdrową, znowu zachorowałam, więc jest u mnie kiepsko ze skupieniem, a co dopiero z poprawną polszczyzną i ortografią, także przepraszam, jutro poprawię). Ogólnie w tym rozdziale nie ma Leona, bo... bo był pisany na spontanie (co pewnie widać) i nie miałam, gdzie go wcisnąć, więc ten rozdział skupia się raczej na Veronice, a jeszcze bardziej na przeszłości Fiolki (którą znam tylko ja MUHAHAHAHA). Mam nadzieję jednak, że się Wam to spodobało, bo chciałabym poświęcić w tym opowiadaniu tyle samo uwagi Veronice, co Leonetcie :D.
W każdym razie Nicol ma wolne do czwartku (a i tak w czw mam 4h, a w pt 2 <3) więc postaram się tutaj coś jeszcze do tego czasu napisać ;)
Mam nadzieję, że się Wam podoba i czekam na opinie :*
Do następnego <3
Quinn :*